kwiat jabłoni

Rozmawiamy podczas 30. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Na koncertach w Warszawie występują głównie zespoły kojarzone z muzyką rockową. Co takiego jest w Waszej muzyce, która przecież stricte rockowa nie jest – zdecydowanie więcej u Was folku, popu czy elektroniki – że tak dobrze reagują na nią odbiorcy, słuchający raczej muzyki rockowej?

Kasia Sienkiewicz: Faktycznie tak jest. W zeszłym roku występowaliśmy m.in. na festiwalach w Jarocinie i Cieszanowie (przy okazji CieszFanów Festiwal – przyp. M.B.), czyli imprezach, które są kojarzone przede wszystkim z rockiem, punkiem i ciężkimi brzmieniami. To są festiwale, na które sami byśmy siebie nie zaprosili, wybierając line-up, bo nie kojarzymy się stylistycznie z innymi wykonawcami i taką muzyką. Ale okazało się, że w jednym i drugim miejscu czuliśmy się bardzo dobrze i zostaliśmy przyjęci z otwartymi ramionami. Widownia bawiła się świetnie, nasza muzyka, o dziwo, sprawdziła się w tych miejscach. Ale dlaczego tak jest? Na to nie mam odpowiedzi (śmiech).

Ja uważam, że jest tak dlatego, iż jesteście naturalni i wygrywacie autentycznością Waszego przekazu. 

Jacek Sienkiewicz: Pamiętam, że gdy po raz pierwszy jechaliśmy na Pol’and’Rock Festival, to byliśmy pełni obaw, bo wydawało nam się, że z naszą muzyką po prostu nie pasujemy do tego miejsca i muzyki, która dominuje na tej imprezie(w lipcu 2019 r. zespół wystąpił na tzw. Małej Scenie festiwalu znanego do 2017 r. pod nazwą Przystanek Woodstock, a ich koncertu słuchało kilka tysięcy osób; występ na festiwalu zaowocował wydaniem albumu „Live Pol’and’Rock Festival 2019” z zapisem ich koncertu ,a także nagrodą Złotego Bączka, przyznawaną przez publiczność najlepszym artystom danej edycji, co zagwarantowało im udział w internetowej, pandemicznej edycji Pol’and’Rock Festival na przełomie lipca i sierpnia 2020 r. – przyp. M.B.). Ale jakimś źródłem nadziei był dla nas występ zespołu Domowe Melodie, który kilkukrotnie grał w tym miejscu. Występowali nawet na tzw. Dużej Scenie, gdzie na ich koncercie było kilkaset tysięcy osób, więc to nam pokazało, że publiczność tego festiwalu jest bardzo otwarta na muzyczną różnorodność i nie wszystko musi być rockowe i okraszone gitarą elektryczną, ale takie lekkie granie też się sprawdza. A to wynika może z tego, co powiedziałeś, czyli z naszej naturalności i tego, że na scenie nikogo nie udajemy.

Trudno powiedzieć o Was, że gracie muzykę prostą, przystępną i „radiową”. Raczej dość wysublimowaną, inną od tej, którą słyszymy w komercyjnych radiowych stacjach. Odnieśliście niewątpliwie sukces. Czy to sprawi, że zmienicie trochę swoją stylistykę i Wasza twórczość zacznie być bardziej mainstreamowa, czy też pozostaniecie wierni Waszej muzycznej tożsamości?

J.S.: Nie zmieniamy naszej stylistyki w związku z tym, że jesteśmy coraz bardziej popularni. Po prostu robimy to, co chcemy, ale w związku z tym, że mamy coraz więcej do powiedzenia – więcej ludzi nas słucha, mamy większe możliwości od wydawnictwa itp. – to chcemy się rozwijać i tak na przykład na naszą trzecią płytę studyjną planujemy zaprosić więcej instrumentalistów niż ostatnio. Zmieni się więc być może rozmach naszych działań, ale stylistycznie jesteśmy wierni temu, czemu chcemy, a nie temu, co by pasowało pod komercyjne radia.

(…)

Więcej w czasopiśmie „Świat Elit” nr 2/2022

rozmawiał Michał Bigoraj
Fot. materiały prasowe

Magazyn „Świat Elit” w wersji elektronicznej (PDF) kupisz TUTAJ