Filip Bajon

Rozmowa z wybitnym reżyserem filmowym, scenarzystą i pisarzem

Chciałbym zacząć naszą rozmowę od tematu, który dotyczy wszystkich mieszkańców nie tylko tej części świata, ale całej planety. Znowu znaleźliśmy się w rzeczywistości, w której dochodzi do okrutnych zbrodni wojennych, dokonywanych na niewinnych ludziach. Pana ostatni film zatytułowany Kamerdyner kończy się wstrząsającymi obrazami, które pokazują zbrodnie nazistowskie w Piaśnicy w 1939 roku oraz przemoc dokonywaną przez radzieckich żołnierzy na ludności kaszubskiej w 1945 roku… Ten zrealizowany w 2015 roku film stał się nagle w boleśnie aktualny i autentycznie wstrząsający.

Muszę powiedzieć, że potworności wojny, których doświadcza ludność Ukrainy, nie mieszczą mi się w głowie, a mój pogląd na współczesny świat jest coraz bardziej pesymistyczny. Ukazane w moim filmie masowe ludobójstwo, przeprowadzone przez nazistowskie Niemcy w Piaśnicy, siłą rzeczy wpisuje się w ciąg innych zbrodni – Srebrenica, teraz Bucza i inne miejsca kaźni w Ukrainie. Nawiedza mnie ponura refleksja – powtarzalność tych zbrodni świadczy o bezwzględności gatunku ludzkiego. Wynika z tego, że homo sapiens jest z natury mordercą. Jestem przedstawicielem pokolenia 1968 roku, my wszyscy, wychowani na piosenkach Beatlesów wyrażających filozofię miłości, żyliśmy złudzeniami, że okropności wojny były rodzajem wypadku przy pracy, efektem zbiegu okoliczności, czymś, co nie może się więcej powtórzyć. Należy mówić o tych zbrodniach, tym bardziej, że ludobójstwo w Piaśnicy (w 1939 i 1940 roku zgładzono tam w systemowy sposób około 14 tysięcy ludzi) jest faktem historycznym nie do końca obecnym w powszechnej świadomości. Sam dowiedziałem się o tym strasznym epizodzie historii w 1965 roku, a jego ogromną skalę uświadomiłem sobie dopiero, gdy przystępowałem do realizacji Kamerdynera. Jeżeli chodzi o sceny przemocy radzieckich żołnierzy pokazane w moim filmie i ich powtórzenie dzisiaj w Ukrainie, to metody są te same – to jest zdumiewające, ja po prostu nie mogę się z tym pogodzić, nie mam na to żadnej racjonalnej odpowiedzi…

Pana najwybitniejsze filmy, takie jak Aria dla atlety, Wizja lokalna 1901 czy Magnat, dotyczą losów jednostki lub zbiorowości w relacji z procesami historycznymi; przedstawia Pan swoich bohaterów na tle ważnych i przełomowych momentów dziejowych. Skąd u Pana potrzeba tworzenia takich właśnie filmów?

To zabrzmi przekornie, ale jest we mnie nieufność wobec gałęzi nauki, jaką jest psychologia. Tworzenie dramatów psychologicznych, oderwanych od konkretnych realiów historycznych zwyczajnie nigdy nie wydawało mi się pociągające. Kręcenie filmów rozgrywających się we współczesności nie interesowało mnie także dlatego, że czułem, iż kreowanie filmowego świata zanurzonego w dzisiejszości nie pozwoliłoby mi na wprowadzanie własnych, autorskich elementów widzenia świata. Innymi słowy –czułem, że kino opowiadające o współczesności jest gatunkiem z góry ograniczającym moją artystyczną kreatywność. Historyczne procesy i przebiegi zdarzeń były dla mnie rodzajem szarad do rozwiązania. Zawsze szukałem momentów przełomowych, ponieważ nie są oczywiste, nie wiadomo, w którą stronę pójdzie bieg dziejów, które elementy procesu historycznego okażą się najbardziej znaczące. Wielokrotnie dostrzegałem, że nie te momenty były istotne, o których można było przeczytać w podręcznikach historii, tylko te gdzieś głęboko ukryte, o których człowiek współczesny nie wie. Powtórzę, że kino opowiadające o przeszłości dawało mi dodatkowo możliwość kreacji filmowej – nie musiałem filmować, tego co widać, ale to, co ja myślę i jakie mam poglądy na konkretny temat. Była w tej strategii artystycznej pewnego rodzaju chytrość – wiedziałem, że nikt mnie nie sprawdzi, bo tego świata już nie ma…

(…)

Więcej w czasopiśmie „Świat Elit” nr 3/2022

Rozmawiał Feliks Platowski

Foto: Materiały prasowe NEXT FILM fot. Rafał Pijański

Magazyn „Świat Elit” w wersji elektronicznej (PDF) kupisz TUTAJ