Rozmowa z Robertem Korzeniowskim, najbardziej utytułowanym polskim sportowcem pod względem liczby zdobytych tytułów mistrza olimpijskiego

Jako kibic śledziłem Pańską imponującą karierę, zwłaszcza okres 1996–2004, czyli trzy kolejne igrzyska olimpijskie, podczas których zdobył Pan cztery złote medale. Chciałbym jednak się dowiedzieć, czy po tym, co Pana spotkało na igrzyskach w Barcelonie w 1992 roku (mój rozmówca został zdyskwalifikowany za nieprawidłowy, według sędziów, chód, będąc już na stadionie olimpijskim, na drugim wówczas miejscu), miał Pan taki moment, że chciał zrezygnować, czy wręcz przeciwnie?

Po samej Barcelonie nie, dlatego że gdy Pan sobie przypomni okres, kiedy miał 24 lata, to uświadomi sobie, że wiele sfer życia jest jeszcze niedostępnych, wszystko jest nowe i nie zdajemy sobie sprawy z tego, że możemy być mistrzami świata czy też czegoś wielkiego dokonać. Ja w tym wieku się dowiedziałem, że jestem bardzo bliski tego, by coś ważnego zrobić w sporcie, by coś zdobyć. Bolało bardzo, płakać się chciało i złość brała, ale to raczej była przesłanka ku temu, by iść dalej. Niestety powiedziałem sobie wówczas: „ja im wszystkim pokażę” i rok później bolało jeszcze bardziej, bo ci wszyscy, którym chciałem coś udowodnić, czekali tylko, żeby potwierdzić, że mieli rację w Barcelonie. Miałem świetny sezon przed mistrzostwami świata w 1993 roku – zdobyłem srebrny medal MŚ w hali (w Toronto, na dystansie 5000 m – przyp. M.B.), przegrałem tylko z legendarnym Michaiłem Szczennikowem (reprezentantem Rosji – przyp. M.B.), który zdobył czwarty medal halowych mistrzostw świata z rzędu. Byłem czwartym zawodnikiem Pucharu Świata na dwudziestkę (w chodzie na 20 km) w meksykańskim Monterrey. Potem wygrałem uniwersjadę (w Buffalo, w chodzie na 20 km; przedtem wygrał na tym dystansie także uniwersjadę w Sheffield w 1991 roku – przyp. M.B.), co może wyglądać na coś niewielkiego, ale miałem w niej za sobą tych, którzy wygrali Puchar Świata. Było to dla mnie coś dużego, tym bardziej że mój rekord z uniwersjady (1:22.01 – przyp. M.B.) długo się utrzymywał. A skoro mowa o rekordach, to w 1993 roku ustanowiłem nieoficjalny rekord świata na dystansie, który dziś jest już oficjalny, czyli 35 km (w niemieckim Eschborn, 12 czerwca 1993 roku – 2:28.30).
Wracając do pytania – Barcelona nie była dla mnie trudna, trudny był Stuttgart (mistrzostwa świata rozgrywane w tym mieście w 1993 roku), kiedy miałem wszystkie przesłanki ku temu, że jestem dobry, że moje jest na wierzchu. Wtedy bolało, musiałem sobie wszystko przewartościować. Czy warto? Na co mnie stać? Wtedy za ostatnie pieniądze jechałem pociągiem z Paryża do Zamościa, żeby wystartować w mistrzostwach Polski na 50 km, i tam ustanowiłem rekord kraju. Ludzie kojarzą Barcelonę jako najsmutniejszy moment w mojej karierze, ale jeszcze smutniejszy nastąpił rok później.

Wspomniał Pan o ustanowionym w 1993 roku nieoficjalnym rekordzie na 35 km. Obecnie dystans ten został zastąpiony przez chód na 50 km na wszystkich imprezach mistrzowskich. Co jest przyczyną tej zmiany?

To efekt kompromisu. Byłem wówczas członkiem Komitetu Chodu w World Athletics (międzynarodowa organizacja zrzeszająca narodowe związki lekkoatletyczne założona w 1912 roku w Sztokholmie). Dostaliśmy nieformalną dyrektywę, by coś zmienić, bo chód na 50 km jest zbyt długi i nie mieści się w transmisjach telewizyjnych, a udział kobiet w tych imprezach, na takich samych dystansach, wydłużyłbyto o kolejne 4–5 godzin. Pierwsza konkluzja była taka, aby wprowadzić dystanse maratońskie (42 km 195 m). Chód słabo koresponduje z poczuciem wartości wyniku u sportowca czy kibica amatora. Ludzie często nie wiedzą, ile to jest przejść 50 km w danym tempie, ale lepiej rozumieją, czy amator pokonał maraton w 3 godziny i 15 minut czy 4 godziny. Też jestem dziennikarzem, więc zależało mi na tym, żeby przekaz był jasny. Możemy porównywać tempo chodu do tempa biegu na tych samych trasach. Świat mediów popierał tę reformę. Niestety zadziałały czynniki źle pojmowanej demokracji, bo członkowie komitetu rozjechali się do domów i zaczęli konsultować nasze decyzje ze swoimi okręgami wyborczymi, zanim zostały przygotowane regulaminy i komunikat medialny. Spowodowało to absolutną katastrofę komunikacyjną, dlatego że większość świata nie zdawała sobie sprawy z tego, że reforma musi nastąpić.
Nie mogliśmy dojść do żadnej konkluzji, a potem byliśmy już przyparci do muru i ktoś przypomniał sobie o dystansie, który był szkoleniowy, meczowy, sprawdzający. Ja nie znajduję logiki w tym dystansie, bo z niczym to nie koresponduje u odbiorców ani specjalnie nie ułatwia zadania mediom. To, co jest lepsze na tym dystansie, to łatwiejszy dostęp dla kobiet. Chód kobiet to stosunkowo młoda dyscyplina, ma zaledwie kilkadziesiąt lat. Pierwszy raz rozgrywany był na 10 km podczas igrzysk w Barcelonie w 1992 roku. Żeby dyscyplina ewoluowała z dystansu 10 km do 50 km, potrzeba kilku pokoleń treningowych. Sport zna różne formaty i gorzej by było, gdyby chód w ogóle wypadł z igrzysk olimpijskich lub został jeden dystans.
Na przyszłorocznych igrzyskach w Paryżu pojawi się sztafeta mieszana w formie drużynowego miksta. Odpowiada to trendom w lekkiej atletyce, która zaczęła bardzo lubić miksty. Jako Polska mamy całkiem niezłe możliwości w tej formule. Mamy bardzo dobrą zawodniczkę na 35 km, odnoszącą sukcesy Kasię Zdziebło (dwukrotna srebrna medalistka 18. Mistrzostw Świata w Lekkoatletyce z 2022 roku rozegranych w Eugene, na dystansach 20 km i 35 km) czy też Olgę Chojecką, która na tym dystansie zajęła ósme miejsce na ostatnich mistrzostwach świata w Budapeszcie (w 2023 roku). Jeśli Dawid Tomala (ostatni złoty medalista igrzysk olimpijskich na dystansie 50 km, które miały miejsce w 2021 roku w Tokio) będzie w dobrej formie w Paryżu, to mamy znowu szanse na medal, ale niestety już w istotnie zmienionej formule, bo na tej imprezie nowinką będzie wspomniana sztafeta mieszana rozegrana na dystansie maratonu. Kwalifikacja do niej to sprawa otwarta.

(…)

Więcej w czasopiśmie „Świat Elit” nr 3/2023

Rozmawiał Michał Bigoraj

Fot. archiwum prywatne

Magazyn „Świat Elit” w wersji elektronicznej (PDF) kupisz TUTAJ