Jest Pani rzeźbiarką z szeregiem imponujących realizacji. Jak zaczęła się Pani przygoda ze sztuką?

Sięgam pamięcią i wydaje się, że od dziecka miałam wewnętrzne pragnienie tworzenia. Ale zaczęłam uczyć się rysunku i malarstwa dopiero pod koniec podstawówki, więc dosyć późno. Teraz dzieci dużo wcześniej chodzą na zajęcia plastyczne. Jako dziewczynka obserwowałam, jak rzeźbi mój tata, było to fascynujące. Możliwość tworzenia własnego świata. Ale do tego była długa droga nauki. Najpierw w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych w Warszawie, a później na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu.

Jak wyglądały Pani poszukiwania własnej techniki rzeźbiarskiej? Czy od początku wiedziała Pani, w czym chce tworzyć?

Technika nigdy nie była dla mnie najważniejsza. Tworzę w różnych materiałach, zależnie od tego, co chcę wyrazić. Robiłam rzeźby z piasku, ziemi, lodu, gipsu, plasteliny, ceramiki, żywicy, drewna, wosku i kamienia. Najczęściej jednak rzeźbię w glinie, to materiał, który daje mi duże możliwości i swobodę działania. Lubię jego plastyczność i naturalność. Ostatnio coraz częściej odlewam rzeźby w brązie, bo odbiorcy jakoś bardziej zwracają uwagę na szlachetność materiału.

Jakie tematy artystyczne podejmuje Pani najczęściej w swoich pracach?

To zależy od etapu mojego życia i tego, co się bezpośrednio dzieje wokół mnie. Od dłuższego już czasu dotykam tematów związanych z kobietami, rodzicielstwem, ich problemami, codziennością, sytuacją, w jakiej się znajdują… Moje rzeźby to mój komentarz do naszej rzeczywistości.

Patrząc na Pani rzeźby, można mieć na początku dwa skojarzenia: z twórczością Aliny Szapocznikow – odciśnięte fragmenty ciała, delikatność formy… oraz z antyczno-nowoczesnymi pracami Igora Mitoraja. Czy ci rzeźbiarze są w jakikolwiek sposób Pani artystycznie bliscy?

Prace Aliny Szapocznikow zawsze były dla mnie bardzo wymowne, poruszające i fascynujące. Takie bardzo osobiste. Ona pracowała ze swoim ciałem. Ja do niektórych rzeźb też wykorzystuję swoje ciało. Tak powstały prace z cyklu „Piękno”. Wykonane z nietrwałego materiału, z wosku, stanowią o ulotności i przemijaniu, ale również nasycone są dramatyzmem i ekspresją.

Ma Pani na swoim koncie wiele wystaw zbiorowych i indywidualnych. Czy któraś z nich szczególnie utkwiła Pani w pamięci?

Każda z nich była inna i na swój sposób wyjątkowa. Te pierwsze były najbardziej emocjonujące. Ale na zawsze zapamiętam wystawę w Galerii Pokaz, której kuratorem był Jerzy Brukwicki. Bardzo przeżywałam i denerwowałam się przed jej otwarciem. Tekst do wystawy pisał Wojciech Skrodzki, krytyk sztuki, na otwarciu był również mój profesor Maciej Szańkowski. Tyle zrozumienia i pięknych słów, które od nich wtedy otrzymałam, uskrzydliło mnie na bardzo długo i dodało mi wiele pewności na dalszą drogę.

Niektórzy rzeźbiarze, zanim zabiorą się do pracy, robią dokładny plan. Czy Pani również?

Mam plan, ale bardzo ogólny, nie robię szczegółowych szkiców, rysunków czy modeli. Nie umiem w ten sposób pracować. Zawsze zostawiam sobie wolną przestrzeń do tego, co się zadzieje w trakcie tworzenia.

Auguste Rodin proces tworzenia rzeźby określił słowami: Trzeba wziąć kawał marmuru i odrąbać wszystko, co w nim niepotrzebne. Zdradzi nam Pani tajniki swojej pracy i przybliży proces powstawania rzeźby?

Proces zaczyna się od myśli, idei. To jest najważniejsze, dopiero później zastanawiam się, jakich środków użyć, w jakiej technice to wykonać, żeby jak najlepiej wypowiedzieć myśl. Każda z technik ceramika, czy rzeźbienie w glinie, a później odlewanie. Najwięcej radości mam na etapie tworzenia, bezpośredniej pracy z materią, żmudne etapy tworzenia konstrukcji pod rzeźbę czy odlewania są mniej pasjonujące.

Ile czasu średnio zajmuje Pani stworzenie jednej rzeźby?

Oj, to bardzo różnie. Zależy od wielkości pracy, od materiału, w jakim rzeźba jest realizowana, od tego, czy jest na zamówienie, czy jest tylko moją wizją. Samo modelowanie w glinie to tylko jeden z etapów, później następują kolejne, mniej lubiane przeze mnie, czyli wspomniane już odlewanie.

Tworzy Pani również grafiki. Która forma sztuki jest Pani bliższa? W której łatwiej i trafniej wyraża Pani swoje uczucia i przemyślenia?

Wybierając studia, rozważałam również i grafikę, ale ostatecznie wybrałam rzeźbę. Myślałam, że może da się połączyć te dziedziny. Ale studiowanie rzeźby było wystarczająco zajmujące i na grafikę nie było już czasu. Dopiero niedawno, kilka lat temu, zaczęłam się jej uczyć na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Grafika daje zupełnie inne możliwości. Można się tu wyrazić innymi środkami, linią czy kolorem i przede wszystkim z jednej matrycy może powstać bardzo dużo odbitek. Uwielbiam tę możliwość. Ale to rzeźba jest najbardziej fascynującą dziedziną sztuki. Z podziwem patrzę na prace koleżanek i kolegów po fachu.

Z jakiego swojego dzieła jest Pani najbardziej dumna?

Nigdy nie towarzyszy mi uczucie dumy z mojej pracy. Czasami zadowolenie, ale raczej patrzę krytycznym okiem na to, co robię, i widzę, co można by było zmienić i zrobić inaczej, lepiej. Kończę pracę i już myślę o kolejnej, przy której być może popełnię mniej błędów i zrobię coś ciekawszego.

Poza tworzeniem rzeźb i rysunków ma Pani mnóstwo innych zajęć, które pochłaniają wiele czasu, jak choćby praca kuratorki w Galerii Piwniczka w Radzyminie czy edukacja artystyczna dzieci i nie tylko. Jak godzi Pani wszystkie te zajęcia? Czy doba nie jest dla Pani za krótka?

Rzeczywiście ostatnio zrobiło się tego bardzo dużo. Fakt, trudno w tym znaleźć wolny czas. Ale ja bardzo lubię robić różne rzeczy. Nie umiałabym znaleźć szczęścia w robieniu tylko jednej z nich. One wszystkie się uzupełniają. Każda wymaga innych umiejętności i daje mi zupełnie inne możliwości. Kiedy rzeźbię, to pracuję właściwie w samotności, a praca z dziećmi i młodzieżą czy prowadzenie galerii to praca z ludźmi, a to również bardzo lubię. Z ludźmi podobnej wrażliwości i o podobnym spojrzeniu na świat, a to bardzo ważne. Poza tym to moja cegiełka w edukację kulturalną.

Wychowałam się i mieszkam w małej społeczności, gdzie doskwierał mi ograniczony dostęp do tego typu działań. Więc teraz z wielką przyjemnością biorę udział w organizacji wydarzeń z pogranicza sztuki, kultury i edukacji.

Nad czym teraz Pani pracuje?

Robię kolejne popiersie na zamówienie, kończę prace nad rozpoczętymi cyklami o kobietach… Więc ręce pełne roboty.

Rzeźba Pani marzeń to…?

Czasem marzy mi się taka duża rzeźba do przestrzeni publicznej, ale nie patetyczna, nie upamiętniająca – po prostu ciekawa forma. Rzeźba sakralna też byłaby wielkim wyzwaniem.


Dziękuję bardzo za rozmowę.


rozmawiała Sylwia Kowalska

Fot. Materiały własne M. Karłowicz

Wywiad magazynu Świat Elit 3/2021 (144)