Rozmowa z Maciejem Balcarem, wokalistą zespołu Dżem, solowym artystą, aktorem teatralnym i filmowym

Jest Pan człowiekiem wielu talentów: autor tekstów, kompozytor, wokalista, aktor teatralny i filmowy. Być może ciężko wybrać, ale zapytam: co Pan kocha najbardziej?

Trudno odpowiedzieć na to pytanie w prosty sposób. Wiele lat temu złapałem się na tym, że gdy coś zaczynało u mnie przeważać, to rozglądałem się za pozostałymi. Mam wrażenie, że właśnie poczucie równowagi w tych dziedzinach – na deskach teatru, na trasach koncertowych, podczas pracy twórczej w studio nagraniowym – musi być zachowane, żebym mógł czuć się spełniony. Koncertów przez ostatnie lata miałem pod dostatkiem, natomiast mało występowałem w teatrze, ponieważ jakiś czas temu, po 19 latach grania, został zdjęty z afisza Chorzowskiego Teatru Rozrywki spektakl Jesus Christ Superstar. Właściwie kusi mnie teraz, by odpowiedzieć, że raczej nie jest to koncertowanie, a bardziej teatr. I wynika to z prostego faktu, że przez ostatnie lata bardzo dużo wysiłku i energii wkładałem w koncerty, tęskniąc jednocześnie za teatrem. Ale mimo wszystko wiem, że najlepiej czuję się, gdy utrzymuję równowagę pomiędzy tymi rodzajami mojej działalności, więc nie chcę wyróżniać żadnej z nich.

A więc ciągnie Pana bardzo do teatru.

Ciągnie. Pamiętam, że jako mały dzieciak śpiewałem na okrągło, jako nastolatek z kolei wstydziłem się śpiewać, ale bardzo lubiłem występować na scenie w teatrze. Śpiewanie wydawało mi się wtedy bardzo niemęskie, natomiast występowanie na scenie i wypowiadanie kwestii, tak ważnych jak chociażby monolog Hamleta, było ekscytującym i transcendentalnym przeżyciem. Czy szybciej we mnie zakiełkowało aktorstwo niż potrzeba wyrażania siebie poprzez muzykę? A może nigdy nie powinienem różnicować tych pojęć? W końcu scena to scena. Jak to się stało w takim razie, że nie studia teatralne a architektura? Myślę, że to wynika w dużym stopniu z faktu, że jestem typem introwertycznym. Paradoksalnie, nie jest to nic szczególnego wśród osób pracujących na scenie; mam wielu takich przyjaciół w gronie aktorów i muzyków. Oczywiście typowi artyści to ekstrawertycy, którzy na dowolnej imprezie potrafią przez całą noc zabawiać towarzystwo i być w centrum uwagi. Ale znam też całkiem sporo takich osób, które są, podobnie jak ja, introwertyczne, ale na scenie czy przed kamerami prezentują swoje talenty i świetnie się w tym odnajdują. Potrafią się otwierać na potrzeby zawodu. Wyjście na scenę koncertową było dla mnie kiedyś mocno skomplikowane, ponieważ musiałem sobie zawsze w głowie ustalić, po co konkretnie tam wychodzę. Dla ekstrawertyków jest to rzecz naturalna i oni wręcz nie potrafią się powstrzymać; już by chcieli wyjść na scenę i wykrzykiwać przywitania w stronę publiczności. A ja muszę zupełnie inaczej się do tego nastroić. Odpowiem na pytanie: architektura wydawała mi się kiedyś bardziej adekwatna dla mojego typu charakteru.

(…)

Więcej w czasopiśmie „Świat Elit” nr 2/2023

rozmawiała Paulina Dzierbicka

fot. Jarosław Blaminsky

Magazyn „Świat Elit” w wersji elektronicznej (PDF) kupisz TUTAJ