z Vanessą Mae, wyjątkową skrzypaczką i narciarką alpejską,
rozmawiała Marta Ewa Wróblewska
(fragment wywiadu)

Każdy, kto chce zostać wirtuozem, musi zacząć naukę gry w bardzo młodym wieku, dlatego jest to zazwyczaj decyzja rodziców, nie dziecka. Jak było u Ciebie, gdy zaczęłaś grę na pianinie w wieku 4 lat?

To prawda, żeby „zbudować” technikę i zdobyć doświadczenie, najlepiej jest zacząć w bardzo młodym wieku. Moja mama grała na pianinie, więc naturalnie chciała, żebym i ja uczyła się gry. W tym czasie mieszkałyśmy w Singapurze, mama pracowała jako prawnik. Chodziłam na lekcje z innym dzieckiem, miałam swoje własne tempo, nie było żadnego ciśnienia, żeby traktować to poważnie. To jest bardzo istotne dla dziecka, by miało trochę czasu i przestrzeni, żeby odkryć, czy podoba mu się gra na instrumencie, czy nie.

Skrzypce pojawiły się później – sama wybrałaś ten instrument i z radością na nim ćwiczyłaś?

Nie prosiłam o naukę gry na skrzypcach, ale kiedy już zaczęłam, uznałam, że to zabawne. Na początku nie miałam wyspecjalizowanego nauczyciela muzyki, tylko tych, którzy byli w mojej szkole akademickiej. Poświęcali mi wiele uwagi, dostawałam od nich pochlebne opinie, zachęciło mnie to do dalszego grania. Im więcej miałam lekcji, tym bardziej mi się podobało. Nigdy specjalnie dużo nie ćwiczyłam, ale gdy grałam, miałam wrażenie, że przenoszę się w świat marzeń.

W wieku 11 lat dałaś swój pierwszy koncert symfoniczny w filharmonii z towarzyszeniem orkiestry, mając 13 lat, nagrałaś koncerty skrzypcowe Czajkowskiego i Beethovena. Jak doszło do tego, że tak szybko pojawiłaś się na scenie i w studiu nagraniowym?

Moja matka stale zachęcała mnie, by występować na scenie i nagrywać w studiu. Gdyby nie ona, sama pewnie nie poszłabym tą drogą. To chyba dotyczy większości dzieci, które zaczynają swoją drogę do sukcesu. Na szczęście nie było to dla mnie bardzo stresujące, dlatego mama podjęła decyzję, by rozwijać moją karierę muzyczną w tak młodym wieku.

Fot. mat. prasowe II & ME LTD
Więcej w czasopiśmie Świat Elit (131)…