Kojarzona jest Pani przede wszystkim z muzycznymi projektami skierowanymi do dzieci, a nawet niemowląt. Ma Pani na swoim koncie także warsztaty dla rodziców oczekujących potomstwa. Wpływ muzyki na rozwój dziecka jest powszechnienie znany. Co jednak Pani zdaniem jest w tej kwestii najważniejszą rolą rodzica?

Najważniejsza jest atmosfera, bezpieczeństwo i miłość, bo tylko w takich warunkach dziecko może w pełni rozwinąć swój potencjał i zdolności muzyczne, w jakie wyposażyła je natura, ale również funkcje pozamuzyczne, na które bez wątpienia muzyka w pierwszych latach życia ma ogromny wpływ. Pierwszym instrumentem w życiu dziecka jest rodzic, brzmienie jego głosu, przemawianie na podwyższonym tonie, lulanie, kołysanie, uciszanie itp. Te zachowania stanowią pierwsze doświadczenia muzyczne, nawet jeszcze przed urodzeniem, oraz umożliwiają adaptację do nowych warunków życia po przyjściu na świat.

Muzyka kształtuje charakter nie tylko dziecka, ale też młodego człowieka. Uwrażliwia go, poszerza horyzonty. Często jest też dla niego sposobem wyrażania swoich emocji. Ale czy są według Pani przypadki, w których muzyka może być dla niego niebezpieczna?

Istnieją badania, które pokazują manipulację muzyką i działanie na podświadomość. Moglibyśmy również dyskutować o współczesnych gatunkach muzycznych, które upośledzają muzyczną wrażliwość, to też jest niebezpieczne (śmiech). Ale tak naprawdę realnym zagrożeniem, z jakim dzisiaj się zmagamy, jest zbyt duża głośność, z jaką młodzież słucha muzyki, duża ilość czasu spędzana w słuchawkach, przy jednocześnie wątpliwej jakości dźwięku. To sytuacje, kiedy uszkodzenie słuchu jest bardzo realnym zagrożeniem. Ważne jest też, aby muzyka nie była źródłem stresu dla matek oczekujących narodzenia dziecka, którym z uporem powtarza się, że powinny słuchać Mozarta. Co w sytuacji, kiedy nie lubią muzyki klasycznej? Czy ich dzieci będą się gorzej rozwijały (śmiech)? Otóż dla rozwijającego się dziecka ważny jest spokój matki, również ten, jaki osiąga w kontakcie z muzyką taką, jaka jej przynosi relaks, odpoczynek i radość. To pozytywne emocje, „hormony szczęścia”, które wydzielają się do krwiobiegu i przekazywane są dziecku.

Jest Pani nie tylko animatorem kultury i działaczką społeczną, ale także muzykologiem. Jaka jest Pani zdaniem najważniejsza rola muzyki z naukowego punktu widzenia?

Jesteśmy otoczeni dźwiękiem. Dźwięk, który powstaje z ruchu-drgań, pobudza nas do ruchu i jest zarazem materią, z której powstaje muzyka, tak najprostsza przyśpiewka, jak i wielkie dzieło muzyczne. Ukazanie tej kluczowej roli muzyki, a nie jako ornamentu, jest wyzwaniem dla mnie jako muzykologa.

To wyzwanie staram się realizować w miejscu, które stworzyłam 10 lat temu: w Akademii Rozwoju Dziecka „Dobry Start” w Lublinie. Klub przeznaczony dla dzieci do lat 3, mogą w nim przebywać z rodzicami. Centrum zajęć stanowią codzienne zajęcia muzyczno-rozwojowe, mające na celu umuzykalnienie, stymulację rozwoju mowy, pełnią też rolę warsztatu dla rodziców, pokazując, w jaki sposób wspomagać rozwój dziecka przez muzyczną zabawę.

Tutaj bazujemy na najstarszych, najprostszych zabawach, a rodzice chętnie powtarzają je w domu. Mamy dzieci zdrowe oraz takie, które potrzebują stymulacji i wsparcia rozwoju. Muzyka staje się przestrzenią, w której każde dziecko czuje się dobrze.

Dla Pani jako logopedy niezwykle istotny jest wpływ muzyki na mowę dziecka.

Pierwszy rok życia dziecka jest okresem melodii, znaczenie słów rozumiemy dzięki intonacji, powtarzające się struktury rytmiczne tworzą płaszczyznę pozwalającą na zbudowanie języka. Wyniki badań, ale przede wszystkim prowadzone przeze mnie obserwacje jasno pokazują kluczową rolę dźwięku, szczególnie wybrzmiewającego w tradycyjnych zabawach słowno-muzycznych, rymowankach, zawołaniach kierowanych do dziecka.

Innym, chyba niedocenionym aspektem muzyki jest jej terapeutyczna, ale też integracyjna i adaptacyjna właściwość.

Istnieją teorie mówiące, że muzyka posiada wielką biologiczną moc, może zmieniać funkcje ludzkiego organizmu. Pierwsze zachowania dźwiękowe kierowane do dziecka mają za zadanie adaptować je do otaczającego świata. Ogromna liczba zabaw, pląsów i śpiewów integruje osoby w nim uczestniczące, zarówno dzieci, jak dorosłych. Śpiewamy przecież często, potrzebujemy tego podczas wesel czy spotkań rodzinnych. Śpiew i towarzyszące temu emocje zmieniają nasz nastrój dzięki wydzielaniu hormonów odpowiedzialnych za te stany. Ale zabawy słowno-muzyczne to nie tylko przestrzeń emocjonalna. Połączenie w jednym czasie słowa, melodii i ruchu kieruje nas do przestrzeni terapeutycznej logorytmiki, która ma za zadanie wykształcić właściwą koordynację funkcji kinestetyczno-ruchowych, leżących u podstaw języka.

Popularyzuje Pani nie tylko muzykę klasyczną i tzw. tradycyjną, ale także polski folklor. Nie ma Pani wrażenia, że jest on za mało eksponowany w mediach, które mają ogromny wpływ na kształtowanie gustów młodych słuchaczy?

W mediach, zwłaszcza w ostatnim czasie, pojawia się dość dużo folkloryzmu. Jest moda na folk, odtwarzamy pieśni, obrzędy. Ja jednak uważam, że prawdziwy folklor (rozumiany jako wiedza ludu) możemy obserwować tylko w jego naturalnym środowisku, i to nie tylko na wsi, jak się zwykle kojarzy, choć tam jego przejawów jest znacznie więcej. Podróżujemy, wyjeżdżamy ze wsi do miast, przejmujemy nowe zachowania, wyzbywamy się własnych, wyniesionych z domu, które bywają powodem do wstydu i tylko czasem rozluźnieni mocniejszym drinkiem mamy odwagę wspominać śpiew mamy, babci, jakiś obrzęd, który ciągle w nas jest i nie mamy świadomości, jak bardzo ukształtował nasz gust, mowę czy sposób, w jaki śpiewamy. Dzisiaj przejawy folkloru to trwający od wieków sposób kołysania, lulania, uciszania czy zabawiania dziecka, w którym intonacja, dźwięk i rytm odgrywają istotną rolę. Różnice wykonawcze, sposób śpiewu, jego tempo – to one nas identyfikują, będąc w nas bardzo głęboko zakorzenione, wyznaczają naszą muzykalność.

Wywiad czasopisma Świat Elit 3/2021 (144) 

Rozmawiał Michał Bigoraj

Fot. Archiwym prywatne p. Ewy Kuszewskiej