O barwnej historii, różnorodnej kulturze, międzynarodowych podróżach, modzie na folklor, nawiązaniach do regionalnej przeszłości i nowatorskich pomysłach na przyszłość, czyli o fenomenie popularności Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca „MAZOWSZE” rozmawiamy z jego dyrektorem i dyrygentem Jackiem Bonieckim.
„Mazowsze” istnieje już przeszło 70 lat, niezmiennie ciesząc się popularnością. Na czym polega fenomen zespołu?
Zespół „Mazowsze” od zawsze w sposób niezwykle komunikatywny i barwny przedstawia istotę naszej historii i kultury ludowej. Nawiązując do muzyki, tańców i strojów pochodzących z różnych regionów Polski, prezentujemy, jak przez stulecia płynęło życie na terenach naszego kraju, jak dbano o małe ojczyzny, przekazywano zwyczaje i obrzędy. To wszystko sprawia, że my, Polacy, dowiadujemy się, skąd wyrośliśmy i co jest istotą naszej tożsamości narodowej. Podanie niezwykle bogatej regionalnej kultury w dwugodzinnym, atrakcyjnym, wciągającym i zrozumiałym koncercie jest naszą siłą. Stąd taka popularność i pasmo sukcesów „Mazowsza” już przeszło 70 lat.
Koncertują Państwo na całym świecie, przybliżając zagranicznej publiczności polski folklor. Jak obcokrajowcy odbierają naszą tradycyjną muzykę i taniec?
Folklor istnieje w każdym kraju, ale to, co wyróżnia naszą rodowitą ludowość, to jej różnorodność. Wynika to z ogromnych połaci, jakie kiedyś obejmowała Polska i mimo że dzisiaj nasz obszar jest znacznie mniejszy, to kultura, z której czerpiemy, pozostaje nadal niezwykle bogata i wielobarwna. Obcokrajowcy z Japonii, USA, Francji i innych krajów nie znają tak dobrze naszej historii, ale nie muszą, ponieważ przekaz, który niesie muzyka, jest uniwersalny, podobnie jak uwielbiana na całym świecie twórczość Fryderyka Chopina. Nie bez znaczenia jest też to, że nasze spektakle są niezwykle kolorowe i różnorodne. Mamy tańce liryczne i żywiołowe, a wszystko się umiejętnie przeplata. Nawet jeżeli widz zagraniczny nie do końca zna i rozumie zaplecze kulturowe, to odbiera występ artystyczny jako piękno samo w sobie. Trzeba pamiętać, że przed przemianami „Mazowsze” było swoistego rodzaju towarem eksportowym. W ten sposób chciano pokazać unikatowość i piękno naszego kraju. Mimo przemian ustrojowych w Polsce i na świecie ta idea jest nadal aktualna.
Historia „Mazowsza” została przybliżona publiczności zagranicznej jeszcze bardziej za sprawą filmu Pawła Pawlikowskiego Zimna wojna. Czy odczuli Państwo po premierze zwiększone zainteresowanie zespołem na świecie?
W filmie zespół ludowy pojawił się pod inną nazwą i właściwie miał odegrać tam epizodyczną rolę jako zaczyn do późniejszej historii głównych bohaterów. Jednak myślę, że doznanie twórcy po spotkaniu i zagłębieniu się w historię „Mazowsza” skłoniło go do rozwinięcia tego wątku. Zespół ludowy stanowi mocne tło dla całego obrazu, towarzysząc parze kochanków prawie przez całą opowieść. Nie jest to pierwszy film, w którym pojawiło się „Mazowsze”, ale faktycznie po jego wielkim sukcesie na całym świecie spłynęło do nas mnóstwo pytań, zwłaszcza dotyczących piosenki Dwa serduszka. Ludzie chcieli się dowiedzieć więcej na temat historii powstania utworu, pisano również prośby o zgodę na wykonywanie go w innych krajach, w nowych aranżacjach. Pojawiło się także mnóstwo zaproszeń dotyczących koncertów. Bardzo nas to cieszy, chociaż nie jest łatwo wyjechać w trasę ze 160-osobowym zespołem, całą orkiestrą, chórem, baletem, instrumentami i tonami kostiumów. Niemniej liczymy, że uda się to zrealizować w niedalekiej przyszłości.
Czerpią Państwo z niezwykle bogatego zbioru utworów i tańców. Jak wygląda dobór repertuaru do występów?
Początkowo „Mazowsze” było głównie zespołem śpiewaczym. Tadeusz Sygietyński, założyciel zespołu, miał ogromny chór, któremu towarzyszyła orkiestra symfoniczna. Pierwsze kompozycje pisał na motywach muzycznych zaczerpniętych z różnych regionów. Tak budował swoje suity, które do dzisiaj stanowią podstawę repertuaru „Mazowsza”. Później wraz z Mirą Zimińską-Sygietyńską doszedł do wniosku, że nie bez znaczenia jest także strona wizualna i trzeba dodać element widowiskowy, jakim jest taniec. Początkowo repertuar był skromny, dotyczył jedynie regionu Mazowsza, jednak na przestrzeni lat coraz więcej obszarów było włączanych do repertuaru. Obecnie prezentujemy naprzemiennie ponad 40 regionów, oczywiście każdy koncert nie zawiera wszystkich, ale sporą ich część. Warto tu wspomnieć również o kilku utworach poświęconych stolicy, które powstały po drugiej wojnie światowej. Wtedy rozpoczęła się odbudowa Zamku Królewskiego, symbolu odrodzenia Warszawy i polskości. Mało kto wie, że „Mazowsze” zbierało cegiełki na ten cel. Wkrótce do repertuaru dodano także kolędy. Święta kojarzą się z wyjątkowym czasem, kiedy przy stole gromadzą się rodziny i wspólnie śpiewają, dlatego nie mogło to pozostać przemilczane przez nasz zespół. „Mazowsze” nagrało wiele płyt z utworami świątecznymi.
Po śmierci Miry „Mazowsze” przeżywało słabszy okres w swojej historii, zarówno kadrowy, organizacyjny, jak i finansowy. Dlatego trzeba było to wszystko odbudować. W tej chwili, idąc za myślą twórców, zmierzamy w kierunku rozszerzenia repertuaru o widowiska muzyczne dla dorosłych takie jak opera narodowa, np.: Krakowiacy i górale, przedstawienia typu Betlejem polskie czy interpretacje poezji Adama Mickiewicza w widowisku Pielgrzym z muzyką Stanisława Moniuszki. Nie zapomnieliśmy również o dzieciach i młodzieży, dla których tworzymy spektakle edukacyjne, powstałe na kanwie naszych tańców regionalnych i narodowych. Ostatnio pozwoliliśmy sobie nawet na bajkę Kolory dla najmłodszych w zupełnie innym stylu. Jest to forma zabawy dla dzieci, gdzie głównym bohaterem jest balet, wykraczający daleko poza taniec ludowy. Dzięki włączeniu elementów tańca współczesnego nasi artyści mają szansę się rozwijać i poznawać nowe techniki. Tak więc staramy się iść z duchem czasu, nie zapominając przy tym, co jest esencją naszego zespołu. Myślę, że to daje nam możliwość dotarcia do większej liczby odbiorców.
Współczesny widz konfrontuje się ze światem zewnętrznym za pomocą Internetu, co sprawia, że jest znacznie bardziej wymagający. Kiedyś teatr to było okno na świat. Zza żelaznej kurtyny mieliśmy bardzo ograniczony dostęp do światowej kultury, teraz jest inaczej. Dlatego staramy się pokazywać wartości w sposób nowoczesny i przyjazny dla młodzieży, tak by nie zostać zakwalifikowanymi do swoistego rodzaju skansenu. Widzimy, że to przynosi efekty, coraz młodsze pokolenia doceniają nas i chcą oglądać.
W jaki sposób rekrutują Państwo nowych śpiewaków i tancerzy? Jak często odbywają się castingi?
Rekrutacja jest dość skomplikowana, dlatego że „Mazowsze” od zawsze było zespołem, którego artyści muszą mieć wiele umiejętności: jednocześnie śpiewać i tańczyć. Chórzyści muszą opanować nieskomplikowane choreografie, a tancerze chociażby najprostsze przyśpiewki. Nie bez znaczenia jest też kwestia aparycji, wzrostu i trudnych do określenia cech, które sprawiają, że dana osoba jest na scenie akceptowalna. To nie jest występ pojedynczego wykonawcy, który może mieć bardzo różny image. Zespołowość, zwłaszcza w „Mazowszu”, polega na tym, by plejadę wspaniałych artystów dostroić do siebie tak, aby wizualnie tworzyli jeden organizm wzbudzający zachwyt. Dlatego rekrutacja nie jest łatwa. Przesłuchania odbywają się co dwa miesiące, chcemy wyłowić te największe talenty. Przez castingi przewijają się setki osób i nawet jeżeli komuś udaje się dostać, to pozostaje kwestia jego percepcji i zdolności nauczenia się ogromnej ilości wszechstronnego repertuaru. Nie każdy to potrafi. Co więcej – scena musi lubić artystę, jest to coś specyficznego, co my w świecie artystycznym od razu rozpoznajemy, a co jest trudne do opisania. Ten jednocześnie skomplikowany i piękny proces sprawia, że nasi śpiewacy i tancerze należą do elitarnego grona. „Mazowsze” było takie w swoich założeniach. Szczególnie dbała o to Mira Zimińska-Sygietyńska.
Jest Pan dyrektorem i dyrygentem Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca. Jak zaczęła się Pana przygoda z „Mazowszem”?
Mój poprzednik zaproponował mi funkcję kierownika muzycznego. Moim zadaniem było odbudowanie orkiestry i przejęcie opieki artystycznej nad zespołem. Późniejsze losy sprawiły, że jestem teraz dyrektorem, chociaż przede wszystkim czuję się dyrygentem. Wcześniej pracowałem w operach i filharmoniach. Sam się zastanawiałem, jak ja się tutaj odnajdę, bo było to jednak początkowo zderzenie dwóch różnych światów. Teraz mogę powiedzieć, że czuję się wspaniale. Siła zespołu, jego przekazu artystycznego i tego, jak oddziałuje na ludzi, jest niesamowita. Każdy, kto tu pracuje, wie, że tworzy coś wyjątkowego. Tutaj miałem szansę jeszcze bardziej się rozwinąć, tworząc przepiękne koncerty symfoniczne i spektakle operowe. Mam poczucie spełnienia, wiem, że tworzymy historię i z radością kontynuujemy dzieło poprzedników, o których zawsze pamiętamy.
Dzięki Tadeuszowi Sygietyńskiemu i Mirze Zimińskiej-Sygietyńskiej, założycielom „Mazowsza”, pałac w Karolinie stał się miejscem pracy i domem dla pierwszych wykonawców. Od września mieści się tam Centrum Folkloru Polskiego. Proszę przybliżyć to miejsce naszym Czytelnikom.
Rzeczywiście pałac w Karolinie jest historyczną siedzibą „Mazowsza”, tutaj mieszkali pierwsi Mazowszacy, dzieci i młodzież uzdolniona artystycznie. Budynek ma już przeszło 100 lat i otrzymał status zabytku. Niedawno przeszedł renowację, w wyniku której powstało w nim Centrum Folkloru Polskiego. Stworzyliśmy nowe miejsce na mapie Polski, w którym turyści mogą dowiedzieć się, skąd wywodzi się folklor i jakie są jego cechy charakterystyczne. Korzystając z najnowszych zdobyczy techniki, pokazujemy historyczną regionalność w niezwykle nowoczesny sposób. W poszczególnych salach mamy możliwość zobaczyć stroje, filmy z choreografiami oraz posłuchać dźwięków instrumentów typowych dla każdego regionu Polski. Nie zabrakło również gabinetów założycieli: Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej i Tadeusza Sygietyńskiego, oraz pomieszczeń poświęconych historii „Mazowsza”. Znalazł się tu między innymi wielki dotykowy ekran, na którym możemy śledzić podróże „Mazowsza” po całym świecie na przestrzeni lat. Wszystko po to, by pokazać, jak złożoność małych regionalnych kultur przełożyła się na program artystyczny zespołu. Centrum zostało otwarte dopiero miesiąc temu, a już cieszy się wielką popularnością. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że nasze dzieło, które powstało przy pomocy Samorządu Województwa oraz Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, przynosi owoce, a wieloletni wysiłek się opłacił.
Powstała również oryginalna kolekcja ubrań z motywami folklorystycznymi…
„Mazowsze” odnosi sukcesy nie tylko w sferze muzycznej, ale także poprzez nawiązania do sztuki ludowej w ubiorze. Okazuje się, że motywy ludowe w postaci haftów cieszą się popularnością również we współczesnej modzie. Podobnie jak twórcy jazzu czy hip-hopu czerpią z naszej muzyki, tak samo – głównie kobiety – chcą nosić ubrania, torebki z motywami folklorystycznymi. Idąc za tą tendencją, zdecydowaliśmy się odpowiedzieć na zapotrzebowanie rynku. Nasz kostiumolog Rafał Orłowski stworzył ekskluzywną i elegancką, ale jednocześnie nowoczesną i półsportową w swej formie kolekcję ubrań z elementami haftowanymi. Do swoich projektów wykorzystał motywy graficzne, które nie są fantazją na temat mody ludowej, ale są żywcem wzięte z naszych kostiumów. Zachęcamy do zakupu ubrań na naszej stronie internetowej.
Wspomniał Pan, że zespół „Mazowsze” jest wspierany przez Samorząd Województwa Mazowieckiego i Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Poza dotacją uzyskaną przy budowie Centrum Folkloru Polskiego na czym jeszcze polega ta pomoc? Czy potrzebują Państwo także sponsorów?
Od 2000 roku głównym organizatorem jest Samorząd Województwa Mazowieckiego, a od pięciu lat jesteśmy wspomagani także przez Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Samorząd województwa utrzymuje zespół, kadry, całe zaplecze, budynki. Działalność koncertowa wymaga jednak dodatkowych funduszy, szczególnie ta poza województwem mazowieckim, dotycząca najdalszych zakątków Polski. Jeśli chodzi o podróże zagraniczne, to dotacje Ministerstwa Kultury starczają tylko na pewną część działalności artystycznej. Mamy jednak nadzieję, że minister zwiększy środki na pomoc dla zespołu, o co się staramy, rozumiejąc, jak ważne są nasze występy poza krajem. Upowszechniają one naszą kulturę i folklor za granicą. Pomoc finansowa w większym zakresie pozwoli nieść polską duszę daleko, tam gdzie jeszcze nie udało nam się dotrzeć.
Dla Polonii rozsianej po świecie nasze koncerty są świętem. Zespół przywozi ze sobą część ojczyzny, patriotyzmu, radości, kolorów. To wszystko sprawia, że Polacy pragną pochwalić się swoim znajomym, których pozyskali w obcym kraju, że przybyli ze świata o dużej kulturze i wrażliwości. Czują dumę i kochają swój kraj, chociaż przyszło im żyć poza nim. Myślę, że to jest wspaniałe otwarcie do budowania pięknych mostów między ludźmi.
Na tej bazie można byłoby stworzyć lepsze warunki dla zespołu poprzez pozyskanie mocnego partnera strategicznego z możliwościami finansowymi, który pomógłby w sponsorowaniu podróży artystycznych. W Polsce są firmy, które mają ekonomiczne interesy w różnych krajach. Te firmy mogłyby komunikować się ze światem poprzez „Mazowsze” ku zadowoleniu obydwu stron.
Trudno nie wspomnieć o obecnej sytuacji. Pandemia miała ogromny wpływ na nasze życie. Artyści szczególnie odczuli konsekwencje lockdownu. Jak „Mazowsze” funkcjonowało w tym trudnym czasie?
Po naszej wyjątkowej podróży na Islandię w grudniu 2019 roku, gdzie zostaliśmy niezwykle entuzjastycznie przyjęci nie tylko przez Polaków, ale też Islandczyków, wróciliśmy do Polski z wielkimi nadziejami dotyczącymi tournée zagranicznych na kolejne lata. Niestety, rok 2020 rozwiał wszelkie marzenia w tej kwestii. Pierwsze miesiące były bardzo ciężkie. Życie artystyczne zatrzymało się. To podwójny cios, nie tylko dla nas jako instytucji, ale przede wszystkim dla poszczególnych artystów. Przebywanie miesiącami w domu bez prób, treningów, koncertów jest niezwykle trudne dla tancerzy i śpiewaków. Postanowiliśmy jednak przełamać tę złą passę i wykorzystać ten czas w inny sposób. Rozpoczęliśmy prace nad rozszerzeniem repertuaru, nagraliśmy nową płytę i dwa filmy: Betlejem polskie i Pielgrzym. Mimo wszystko szukaliśmy spotkań z publicznością, udostępniając online kilkanaście wydarzeń. Dzięki temu dotarliśmy do odbiorców, do których wcześniej nie mieliśmy szans trafić: domów opieki społecznej, szkół, środowisk polonijnych na całym świecie itd. Jednocześnie sami utrzymaliśmy kondycję artystyczną i psychiczną zespołu. Udało nam się w miarę bezpiecznie przejść ten trudny okres i zrealizować pomysły, na które wcześniej nie było czasu. Liczymy jednak, że nie dojdzie już do takich obostrzeń i będziemy mogli normalnie pracować, dając naszym widzom wyjątkowe doznania artystyczne.
Wywiad z czasopisma Świat Elit 3/2021 (144)
Rozmawiała Marta Ewa Wróblewska
Fot. Archiwum prywatne PZLPiT „Mazowsze”