Ma 75 lat i nigdy nie była szczęśliwsza: jest zakochana, buduje dom, koncertuje, pisze książki i z rozmachem planuje przyszłość.
Znana i niezwykle utalentowana wokalistka jazzowa, która występowała z takimi artystami jak Gil Evans i Bobby McFerrin. Wulkan energii. Kobieta, która – gdyby tylko chciała – mogłaby rozbijać głosem szklanki. Miewa sny, w których na jednym korcie spotykają się Radwańska, Doda i Penderecki. Jeśli sądzisz, że o Urszuli Dudziak wiesz już wszystko, możesz się zdziwić…
Urodziła się dwa razy
Pierwszy raz przyszła na świat 22 października 1943 roku. Drugi – czterdzieści kilka lat później. – To był długi proces, ale teraz cieszę się z tego, jaka jestem – mówiła w programie Marcina Prokopa „Z tymi co się znają”. – Mniej więcej w połowie życia jest taki moment, gdy człowiek zaczyna zastanawiać się nad swoim życiem. Moment olśnienia, kryzysu. Jeżeli wtedy znajdziemy swój potencjał, możemy urodzić się na nowo.
Jej się udało. Po tym przełomie znalazła się na fali wznoszącej, która trwa do dziś.
Uważa, że optymizmu można się nauczyć
Zawsze miała w sobie radość, ale czasem przygniatały ją okoliczności i było jej źle. To już przeszłość. – Teraz mam trzy stany: ekstazy, dobrostanu i refleksji. Nie wpadam już w doły – mówi. – Tego się można nauczyć. Można zaprogramować swoją głowę i zakląć rzeczywistość. Uwierzyć, że dzień będzie dobry i że nie ma sytuacji bez wyjścia.
Żadnej pracy się nie boi
Gdy porzucił ją Michał Urbaniak, była na dnie rozpaczy. Została na Manhattanie sama z dwójką dzieci i bez grosza przy duszy. Wydawało się jej wtedy, że nic nie wie, nic nie potrafi, z niczym nie da sobie rady, bo przecież zawsze wszystko załatwiał jej mąż. Żeby jakoś przetrwać, chwytała się najróżniejszych zajęć. Sprzedawała nawet kiepskiej jakości radzieckie wzmacniacze.
Sądziła, że jest brzydka
Patrząc na nią – uśmiech, sylwetkę, wspaniałe włosy i roześmiane oczy – trudno uwierzyć, że kiedyś nie czuła się piękna. Uważała, że ma zbyt szeroką twarz, makijażystkom kazała malować się tak, by to zamaskować. To, że polubiła siebie jako kobietę, zawdzięcza Jerzemu Kosińskiemu, z którym związała się po rozstaniu z mężem.
– Zachwycał się moją twarzą, tym jak chodzę, wszystkim. Dzięki niemu czułam się piękna, atrakcyjna, niezwykła. I tak mi już zostało – śmieje się gwiazda. Przyznaje jednak, że to nie był łatwy związek. – Miałam z Jerzym niebo i piekło, euforię i rozpacz.
Woli być szczęśliwa, niż mieć rację
Jest teraz w fantastycznym związku z byłym kapitanem żeglugi wielkiej, którego czule nazywa Bogusiem. Kochają się, mają wspólne pasje, nie brakuje im tematów do rozmów. Po co miałaby to psuć walcząc z ukochanym o drobiazgi, w myśl zasady „bo moje ma być na wierzchu”? Stara się przekazać tę mądrość innym. Ostatnio robiła to… podczas koncertu. Słowa „lepiej być szczęśliwym niż mieć rację” powtarzały za nią setki osób.
Potrafi się z siebie śmiać
Jak mało kto potrafi śmiać się z samej siebie. Marcinowi Prokopowi opowiedziała na przykład o tym, jak kiedyś dostała mandat za… śpiewanie. Było po godz. 22, a ona ćwiczyła czekając na córkę. Całkiem cicho, bo jeśli chce, potrafi sprawić, że pod wpływem jej głosu pękają szklanki. Nagle dzwonek. Otwiera, za drzwiami dwóch przystojnych policjantów. Rozpoznali ją, ale nie skończyło się na pouczeniu. Zdjęcie mandatu za zakłócanie ciszy nocnej jest w jej najnowszej książce.
Ma w nosie swój wiek
W październiku skończyła 75 lat, ale nic sobie z tego nie robi. – Wiem, że natura się o mnie prędzej czy później upomni, ale nie pozwolę sobie zmącić takimi myślami najpiękniejszego okresu – powiedziała w programie Marcina Prokopa. – Nigdy nie byłam szczęśliwsza, a to, co mam teraz, tak mnie napędza, że nie myślę, o tym ile mam lat. Trenuję jogę, gram w tenisa, wszędzie chodzę na piechotę, właśnie budujemy z Bogusiem dom. Ja się dopiero rozkręcam!
Całą rozmowę z Urszulą Dudziak w cyklu „Z tymi co się znają” można obejrzeć na kanale Browar Namysłów TV
mat. prasowe
fot. Bartek Sadowski