Rozmowa z Gabrielą Morawską-Stanecką, Wicemarszałkinią Senatu RP
Zadebiutowała Pani w Senacie X kadencji i została wicemarszałkiem. Jak się Pani odnalazła w świecie polityki?
Nie spodziewałam się, że po wyborach mogę zostać wicemarszałkiem Senatu. Startowałam z okręgu, w którym sondaże nie dawały mi szans na zwycięstwo. Jednak wygrałam. Moja nominacja na stanowisko wicemarszałka związana była z powyborczym układem politycznym – w Senacie większość zyskały partie opozycyjne. Jak się odnalazłam? Od 27 lat byłam prawniczką, prowadziłam własną kancelarię, współpracowałam z różnymi instytucjami publicznymi, a także ministerstwami. Wiedziałam, jak funkcjonuje świat polityki, choć gdy znalazłam się w Senacie, okazało się, że – jak każda instytucja – ma swoją specyfikę, trzeba przyjąć pewne reguły. Przez pierwsze pół roku, a było to przed pandemią, dużo musiałam się nauczyć, poza poniedziałkami byłam codziennie w Senacie. Nie tylko przygotowywałam się do procedowanych w izbie wyższej aktów prawnych, ale poznawałam specyfikę Senatu: struktury, relacje, zależności oraz ludzi. Potem przyszła pandemia. Pominąwszy pierwsze tygodnie lockdownu, również byłam fizycznie obecna w Senacie. Był to ciężki czas, musieliśmy zorganizować pracę, a wielu senatorów pracowało zdalnie.
Na jednej z pierwszych konferencji Marszałek Senatu Tomasz Grodzki zapowiedział, że izba wyższa będzie się koncentrowała na jakości stanowionego prawa. Jak ocenia Pani tę jakość?
Bardzo źle. Jest kilka przyczyn takiego stanu. Po pierwsze, względy ideologiczno-polityczne. Druga kwestia to szybkość, z jaką uchwalane jest prawo w Sejmie, z kadencji na kadencję rośnie liczba ustaw wnoszonych przez posłów, a nie przez rząd, gdyż wtedy nie trzeba przeprowadzić konsultacji. Gdy dostajemy poselskie projekty ustaw, nasi legislatorzy mają pełne ręce roboty. Prowadzimy konsultacje, pytamy o zdanie ekspertów, czyli robimy to, czego nie zrobili posłowie. Czasem o poprawki proszą nas ministrowie, którzy uczestniczą w posiedzeniach komisji. Poprawiamy błędy, ale nasze poprawki Sejm potem przeważnie odrzuca, chyba że są to poprawione błędy legislacyjne, które zaakceptowali przedstawiciele rządu. Natomiast senackie projekty nie znajdują poparcia w izbie niższej i leżą w zamrażarce – czyli na biurku marszałka Sejmu. Są wśród nich projekty dotyczące m.in. wsparcia w czasie pandemii dla lekarzy, samorządów czy przedsiębiorców.
Moja decyzja o wejściu do polityki spowodowana była nie tylko złą jakością tworzonego prawa, ale także sposobem, w jaki niszczy się wymiar sprawiedliwości, prawo i praworządność. Pamiętam „dokonania” ministra Zbigniewa Ziobry z lat 2005–2007. Poczułam, że ktoś „kradnie mi moje państwo”. Państwo, w którym starałam się jak najlepiej wykonywać swoją pracę, płaciłam podatki, wychowałam dzieci, chcąc, aby ich życie było lepsze i bezpieczniejsze.
Czy dlatego nazywa Pani ministra Ziobrę największym szkodnikiem polskiej polityki?
Mówię to oficjalnie. Uważam, że wszystkie problemy Polski po 2015 roku miały swoją praprzyczynę w polityce ministra Ziobry. Jego „zasługą” jest masowe psucie wymiaru sprawiedliwości, zwalnianie prezesów sądów, prześladowanie niezależnych sędziów i prokuratorów. Skutkami tych decyzji są obecnie wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, stwierdzające, że decyzje ministra sprawiedliwości naruszyły Europejską Konwencję Praw Człowieka, a także wyroki Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z uwagi na naruszenie przez nasze państwo prawa unijnego. Ja rozumiem, że prawica ma inną wizję państwa, ale wygrała wybory, a ja jako centrolewicowa demokratka akceptuję, że w kraju mogą rządzić różne opcje polityczne. Nie walczę z wynikiem wyborów, gdyż taka była wola wyborców. Nie ma natomiast mojej zgody na naruszanie zasad demokratycznego państwa prawa. I to właśnie ministra Ziobrę uważam za szkodnika, który sprawił, że jako kraj jesteśmy skłóceni z całą Europą i nie tylko. Chcę podkreślić, że gdyby rządziła Lewica czy jakakolwiek inna partia i funkcjonowałby tam taki szkodnik, walczyłabym z nim w taki sam sposób. Rządzić należy bowiem zgodnie z prawem, nie można łamać Konstytucji ani niszczyć niezależnych instytucji – przede wszystkich sądownictwa i mediów.
(…)
Więcej w drukowanym wydaniu czasopisma Świat Elit 2/2021 (143)
Rozmawiała Małgorzata Saliw
Fot. Archiwum własne Gabrieli Morawskiej Staneckiej
Magazyn „Świat Elit” od nr 1/2022 dostępny jest także w wersji PDF