Jan Krzysztof Duda

O początkach kariery szachowej, rozgrywkach na poziomie światowym, złożonych metodach przygotowań do międzynarodowych turniejów oraz umiejętnościach, które można zdobyć podczas gry w szachy, z arcymistrzem szachowym Janem-Krzysztofem Dudą

W jakim wieku zacząłeś przygodę z szachami? Czy ta gra zafascynowała Cię od razu, czy stało się to po jakimś czasie?

Miałem pięć lat, kiedy moja mama podczas jednej z niedzielnych mszy, zainspirowana przypowieścią biblijną o talentach, postanowiła odkryć we mnie jeden z nich. Dzięki niej spróbowałem wielu dyscyplin sportowych, takich jak tenis ziemny, ping-pong, gimnastyka, pływanie, no i szachy, które mają silne tradycje w mojej rodzinie. Ciocia – siostra mamy – Czesława Pilarska z domu Grochot była swego czasu mistrzynią polski seniorek. To właśnie ona zapisała mnie do klubu szachowego w Wieliczce, gdzie miałem szczęście trafić na bardzo dobrego trenera pana Andrzeja Irlika. Dzięki niemu złapałem bakcyla.

Mam wrażenie, że jako mały chłopiec byłem jeszcze większym fanatykiem szachów niż teraz. Bardzo dużo trenowałem i odnosiłem pierwsze międzynarodowe sukcesy. W wieku dziecięcym poziom jest niski, a możliwości ogromne. Dzieci są bardzo chłonne, co sprawia, że mogą poprawić umiejętności w bardzo krótkim czasie. Jest to przyjemny okres, w którym przy odpowiednim treningu wszystko samoistnie przychodzi. Tak też było u mnie, dlatego szybko zdominowałem grupy juniorskie. Zostałem kilkunastokrotnym mistrzem Polski w wielu kategoriach wiekowych, w różnym tempie gry. Następnie w wieku 10 lat zdobyłem tytuł mistrza świata. Po wspomnianych sukcesach porzuciłem szachy juniorskie i przystąpiłem do rozgrywek seniorskich.

Czy szachista trenuje każdego dnia tak jak sportowcy w innych dyscyplinach?

Tak, żeby wejść do czołówki światowej, ciągły trening jest nieodzowny. Można oczywiście na jeden dwa dni zrobić sobie przerwę. Poziom umiejętności nie spada tak drastycznie jak w innych dyscyplinach sportu. W teorii jest to możliwe, jednak trzeba umieć zmobilizować się do pracy, która na wysokim poziomie jest stricte analityczna, co nie zawsze jest przyjemne. Jestem urodzonym praktykiem, dlatego matematyczna, mozolna, wręcz nudna praca z komputerami zupełnie mnie nie pociąga i na pewno nie jest moją domeną, ale oczywiście, podobnie jak konkurenci, ćwiczę te elementy.

Na najwyższym poziomie trenuje się głównie początkowe ruchy, tzw. debiuty. To jest potężna ilość wiedzy. Służy temu, by szukać nowych rozwiązań, schodzić z utartych ścieżek po to, by móc zaskoczyć przeciwnika. Dzięki niej łatwiej też rozpoznać, czy rywal próbuje odtwarzać ruchy komputera, czy gra samodzielnie. Kiedyś był niedobór tego typu informacji, trudno było się dowiedzieć, jakie partie zostały wcześniej rozegrane. Dzisiaj jest ich nadmiar, mamy dostęp do setek rozgrywek na wyciągnięcie ręki.

(…)

Więcej w czasopiśmie „Świat Elit” nr 3/2022

Rozmawiała Marta Ewa Wróblewska

Fot. Łukasz Bartyzel

Magazyn „Świat Elit” w wersji elektronicznej (PDF) kupisz TUTAJ