Rozmowa z Izabelą Leszczyną, posłanką Koalicji Obywatelskiej, członkiem Zarządu Krajowego PO.

Jak pracuje się w sejmie podczas pandemii?

Fatalnie. Myślę, że wszyscy mamy dosyć tej formy pracy, choć niestety obawiam się, że tryb zdalny jest rządzącym na rękę. Wyłączanie posłom opozycji mikrofonów było złym standardem PiS-owskich marszałków także przed epidemią, ale dzisiaj można nawet debatę budżetową ustawić w taki sposób, że kluby opozycyjne mają 5 lub 10 minut zamiast 60 na przedstawienie stanowiska. Można także nie wpuścić posłów na salę lub drastycznie ograniczyć ich liczbę. Uważam, że tylko osoby chore lub z grup ryzyka powinny uczestniczyć zdalnie w pracach sejmu. Nie można zabronić obecności na sali plenarnej tym posłom, którzy czują się zdrowi, zachowują dystans i respektują wszystkie sanitarne wymogi. No chyba że PiS chce odwiesić na kołek parlamentaryzm, bo dociekliwa opozycja przeszkadza w propagandzie sukcesu.

Wrześniowe posiedzenie było szczególnie burzliwe, a szczególnie dyskusja nad tzw. ustawą o bezkarności.

To jest jedna z tych ustaw, które dewastują system prawny, a właściwie elementarne zasady uczciwości w życiu publicznym. Media i większość opinii publicznej nazwały tę ustawę ustawą o bezkarności, ja nazywam ją ustawą o zalegalizowaniu przestępczości. Mamy bowiem do czynienia z przepisem, który mówi, że przestępstwem nie jest popełnienie przestępstwa. Oczywiście ubrano to w prawniczy język, ale to tylko bełkot mający przykryć nagą prawdę. A ona jest taka, że Morawiecki, Szumowski, Sasin, Cieszyński i paru innych, o których jeszcze nie wiemy, chcą uniknąć kary za popełnione czyny. Idą dalej niż prezydent Duda, bo chcą ułaskawienia przed wyrokiem sądu pierwszej instancji. Łukasz Szumowski nie będzie musiał nawet przekonywać sądu, że przecież chciał chronić życie ludzkie i dlatego „kupił niekupując” respiratory i zapłacił dziesiątki milionów za trefne maseczki i testy, które niczego nie testują.

W koalicji PO/PSL była Pani przez prawie trzy lata sekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów. Jak ocenia Pani naszą obecną sytuację gospodarczą?

Gdy PIS doszedł do władzy, premier Morawiecki grzmiał z mównicy sejmowej oraz na wszystkich wiecach partyjnych, że za rządów PO/PSL Polska rozwijała się tylko dzięki długom. Krzyczał, że strasznie zadłużyliśmy kraj. Tymczasem przez 8 lat zadłużyliśmy Polskę na niecałe 400 mld zł, a po 5 latach rządów PIS dług przyrósł o 500 mld zł i w przyszłym roku wzrośnie o dodatkowe 100 mld. Wychodzi na to, że średnio my zadłużaliśmy Polskę na 50 mld zł rocznie, a PIS na 100 mld zł. Rząd tłumaczy tak duże zadłużenie pandemią, więc przypomnę, że my mieliśmy dwa wielkie kryzysy: kryzys finansowy w 2008 roku, który rozpoczął się upadkiem ,,Lehman Brothers” w Stanach Zjednoczonych, oraz kryzys w strefie euro na przełomie 2012 i 2013 roku, który przełożył się na recesję u naszych europejskich partnerów handlowych. Nam udało się przejść przez te kryzysy suchą stopą dzięki środkom unijnym oraz odpowiedzialnej polityce rządu, a także dzięki inwestycjom. Tysiące kilometrów dróg i autostrad, których budowa wtedy napędzała gospodarkę, w czasie rządów PiS pomagają tworzyć nowe miejsca pracy. Konkludując, PIS zadłuża Polskę dwa razy szybciej, niż robiła to PO, a przecież mieliśmy 4 lata świetnej koniunktury gospodarczej, w czasie której większość państw miała nadwyżki budżetowe. W dodatku my inwestowaliśmy, a oni właściwie nie inwestują w ogóle. Bo trudno uznać za sensowną inwestycję przekop Mierzei Wiślanej, przez którą będą wpływać do Elbląga luksusowe jachty. Czy podatnik musi płacić za ten kaprys PiS kilka miliardów złotych? Myślę, że nie.

(…)

Więcej w wydaniu drukowanym czasopisma Świat Elit 2/2020 (141)

Rozmawiała Małgorzata Saliw

Magazyn „Świat Elit” od nr 1/2022 dostępny jest także w wersji PDF